sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział piąty - euforyczne uniesienia

-No co ?!
-Gówno, pocałuj mnie w dupę Tracy i odpieprz się wreszcie ode mnie bo to właśnie przez ciebie teraz taki jestem!! - odkrzyknął niegrzecznie chłopak i pociągnął mnie za rąbek koszuli, abym podążył za nim. Zdezorientowany wolałem nie stawiać się mu  i zrobiłem tak jak chciał. Oniemiałą dziewczyna stała wciąż w tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy. Wbiegliśmy po schodach wchodząc do jego pokoju przez białe drzwiczki. Jego pokój był najcudowniejszym miejscem jakie w życiu widziałem. Zielony dywanik i fotel w tym samym odcieniu; fioletowo-seledynowe ściany; dosyć szeroki, jednoosobowe łóżko; fioletowa komoda i masa zdjęć na ścianach i półkach zielonej biblioteczki. Uroczy obrazek stanowiły pluszowe żabki siedzące koło jego poduszki. Nieśmiało podszedłem do krawędzi legowiska chłopca i usiadłem gładząc jego poduszkę, jeszcze wyczuwając ciepło. Ten widok będzie ze mną obecny zawsze przed snem. Widok Nialla, który układa blond główkę na poduszce i zamyka znużone oczka. To cudowny obrazek, przez co na moment się zamyśliłem i uśmiechnąłem.
-O czym myślisz? - zapytał mój towarzysz.
-O Tobie misiaku. - szepnąłem i pociągnąłem za rękę, tak, że on wylądował na moich kolanach. Podniosłem go sobie wyżej i pocałowałem w szyję. Zagryzłem płatek jego ucha na co on kusząco jęknął. Widać było wyraźnie, że te pieszczoty podobają mu się bo przycisnął się do mnie jeszcze bardziej. Przez chwile trwaliśmy w uścisku, a po chwili zauważyłem, że chłopak najnormalniej.. zasnął. Tego widoku to chyba nigdy nie zapomnę. Nikt na świecie nie wygląda tak słodko jak on. Niebieskie oczka ukryły się pod pokrywą wyblakłych rzęsek. Zaróżowione policzki wydymały się słodziutko podczas każdego oddechu. Chciałem odłożyć chłopca i pójść do domu, ale ten uwiesił się na mnie i ani myślał mnie puścić. Ułożyłem nas wygodnie, a on po chwili ukrył głowę wtulając ją w moją klatkę piersiową. Po chwili również odpłynąłem. Cóż, chyba śniłem o nim bo obudziłem się wyraźnie.... pobudzony. On już nie spał, a zauważając to, że się przebudziłem uśmiechnął się i złożył uroczy pocałunek na moim policzku. Pogładziłem jego włosy ręką, a drugą przygarnąłem go bliżej siebie. Jego łóżko było niezawodne kiedy chcesz się poprzytulać. Tak mniej więcej spędziliśmy ze 2 godziny - leżąc, całując się, przytulając i gadając na różne tematy. Czułem, że znam tego Irlandczyka już od dawna, a tak na prawdę były to zaledwie 2 dni. Szybko podjęliśmy decyzję o byciu ze sobą, ale miejmy nadzieję, że dobrze zrobiliśmy.
-Zapraszam cię na randkę misiaku. - powiedziałem do niego po chwili. Pomyślałem, że może pójdziemy sobie do kina na jakiś horror, a potem pójdziemy coś zjeść. Będzie miło i pewnie zaliczymy kolejną sesję przytulanek co akurat nie powiem, było mi na rękę. Blondynek od razu uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową jako gest, że zgadza się. Do pokoju nagle weszła Tracy. Zmrużyła oczy kiedy nas zobaczyła a mój chłopak natychmiast zesztywniał, wstał i zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Zamknął je na klucz.
-No, teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał. - powiedział i zajął swoje wcześniejsze miejsce. Obróciłem go tak, że teraz leżał na mnie i zdusiłem mocnym uściskiem.-Zayn... - po chwili popatrzył się na mnie nieśmiało tymi swoimi anielskimi oczętami i odezwał się nieśmiało tak jak ten Niall, którego zobaczyłem po raz pierwszy.
-Tak misiaku ? - spytałem mierzwiąc po raz setny czuprynkę mojego blondynka.
-Mogę ci obciągnąć?
-CO?!?!
-Nie nie nie nie, przepraszam, nie chciałem, nie było pytania, nie nie....- wyjąkał zrywając się na równe nogi i odchodząc w najgłębszy kąt pokoju nerwowo kiwając się na boki.
Podbiegłem do niego i zamknąłem go w ramionach, a kiedy usłyszałem jak zaczął cichutko pochlipywać jeszcze bardziej umocniłem uścisk. Chłopak gorzko płakał w moją koszulkę a ja tylko gładziłem go po plecach nie puszczając.
-Z-Zaynn *chlip* ja cię straaaa *chlip* aaasznie prze-prze-przepraaaaszam *chlip*
-Misiaku, nawet nie dałeś i dokończyć! No już spokojnie, wytrzyj łezki i uśmiechnij się do mnie :)
-Dobrze tygrysku - pociągnął noskiem, a na jego ustach pojawił się grymas, który miał symbolizować uśmiech. Różowe policzki buchały mu ciepłem i dalej nie był do końca spokojny. Wziąłem go na ręce i usiałem z nim na krześle. Złapałem kilka chusteczek i kazałem mu wydmuchać nos. Otarłem dłonią pojedyncze już łezki. Ściągnąłem z niego mokrą od łez białą koszulkę i pocałowałem go w pierś delikatnie pieszcząc językiem jego sutki. Chciałem wstać i przynieść mu z szafy jakąś koszulkę żeby nie zmarzł, ale on uwiesił się na mojej szyi i ani myślał jej puszczać.
-Heej, małpko, poczekaj, przyniosę ci tylko czystą bluzeczkę i już wrócimy do wcześniejszej rozmowy...
Irlandczyk przyjął to do wiadomości, puścił moją szyję, a ja podążyłem w kierunku komody. Otworzyłem ją i przenikliwym wzrokiem zacząłem szukać czegoś co ślicznie podkreśli mu kolor oczu. Już miałem wyciągać idealny T-shirt polo, kiedy poczułem na moich barkach ciepłe dłonie.
-Tygrysku, ale jesteś spięty...
-Zrelaksuj mnie misiaczku.
Zapomnieliśmy o koszulce i podążyliśmy do łóżka. Chłopak usadowił mnie wygodnie na nim tak, że leżałem na brzuchu, po czym sam usiadł mi na pośladkach. Jęknąłem z podniecenia czując jak jego członek styka się z moimi pośladkami.


Dziwne zakończenie
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!
*rozdziały będą pojawiać się, kiedy pod każdym kolejnym będzie no powiedzmy na razie 5 komentarzy
*przepraszam za dupowate końcówki i nadużywanie słowa "spojrzenie" - staram się to zmienić
*taki tam wstępniak do +18 , zboczuszki ;3
Enjoy ^^

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział czwarty - przenikliwość ciszy

Obudziłem się rano we wczorajszych ubraniach. Zasnąłem wcześnie, więc budząc nie zdziwiłem się kiedy zegar wskazywał godzinę 5:30. Wstałem i jak najciszej umiałem wziąłem prysznic. Ciepła woda ukoiła moje zszargane nerwy i zmęczony umysł. Mimowolnie na wspomnienie Nialla odezwał się we mnie... męski instynkt, jeśli tak to można nazwać. Już ubrany i w pełni trzeźwy zszedłem na dół i zacząłem robić śniadanie. Naleśniki pachniały świetnie, zawsze umiałem dobrze gotować nieskromnie mówiąc. Już miałem wpakować sobie do ust solidną porcję kiedy za oknem zaświtała mi blond czupryna. Przed furtką stał Niall, tak samo jak ja wczoraj u niego i przyglądał się mojemu domowi. Narzuciłem na siebie płaszcz i wyszedłem przed dom.
-Część Niall! Co cię sprowadza? - zapytałem niby od niechcenia, a tak naprawdę iskry radości i szczęścia rozsadzały mnie od środka. Chłopak nawet nie odpowiedział tylko szybko pociągnął mnie za rękę i już staliśmy w zaułku, w którym nikt nie mógł nas zauważyć.
-Nie mamy wiele czasu bo Tracy była bardzo podejrzliwa kiedy wychodziłem. Zayn, wiem, że jestem nieśmiały, chudy, brzydki i dziwny, ale chcę żebyś wiedział, że...... kocham cię. - wyjąkał aniołek i popatrzył się na mnie tymi swoimi głębokimi turkusowymi oczkami. Stałem jak słup. Nie wiedziałem co powiedzieć. "Niall, ja też się kocham i to już od dawna tylko na oczy widziałem cię kilka razy"? Jestem żenujący, mając nadzieję, że ośmielę chłopca jeszcze bardziej na jego ustach złożyłem soczysty pocałunek. Jeszcze nigdy nie poczułem takiej ekstazy. Usta blondyna były moim narkotykiem, pragnąłem go więcej i więcej. Na początku zadziwiony chłopak zadrgał nerwowo, ale po chwili ku mojemu zdumieniu... pogłębił pocałunek przywierając mnie do ściany co musiało śmiesznie wyglądać, ponieważ byłem od niego jakieś 10 cm większy. Bez słowa utonąłem w pocałunkach, a już po chwili to ja przykułem Nialla do ściany i uniosłem go lekko. Oplótł nogami mój pas i targał mnie za włosy. Jego ręce dotykały ich tak brutalnie, a zarazem delikatnie, że aż ciężko było to opisać tak, aby miało to sens. Teraz najważniejszy był on. Mój maleńki po chwili oderwał się ode mnie, spojrzał na mnie i najsłodziej jak tylko mógł, wciąż wisząc na mnie, objął mnie mocno ramionami i przykleił się głową do mojego torsu.
-Już wczoraj chciałem ci to powiedzieć, ale wiesz.. Tracy. Ona myśli, że sobie nie poradzę sam. Kiedy rozmawiałem z tobą po raz pierwszy to nie czułem tego co zawsze kiedy rozmawiam z nieznajomymi mi ludźmi. Poczułem się wyjątkowo bezpieczny. Czując twoje ciepło obok siebie na huśtawce czułem się najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi. Zayn, jesteś najwspanialszą rzeczą jaka mnie spotkała w życiu K-kocham cię.  Po jego potoku słów ucałowałem go delikatnie w czółko. Powiedział to tak ślicznie, że w oku zakręciła mi się łezka. Usiadłem na murku usadawiając go sobie wygodnie na kolanach i zacząłem swój wywód.
-Zapewne wiesz, jeśli choć raz słuchałeś plotek sąsiadek, a tych ciężko nie słyszeć, że jestem homoseksualny. Widziałem cię kilka razy i zawsze odczuwałem coś dziwnego. Dopiero wczoraj to poczułem. Ja po prostu się w tobie zakochałem, bez pamięci. To co czuję do ciebie może opisać tylko to - i wtedy ponownie wbiłem się w jego usta, teraz już znacznie mocniej i było jeszcze przyjemniej niż za pierwszym razem. Mój ukochany zarzucił mi ręce na szyje i odwzajemnił pocałunek. Po chwili, mimo mojego protestu, oderwał swoje usta od moich, odchylił wełniany szalik i począł obsypywać delikatnymi pocałunkami moją szyję. Czułem ciepło bijące od niego i jęknąłem z podniecenia. Nikt jeszcze nigdy nie dał mi takiej rozkoszy. Swoje dzieło zakończył majestatyczną, wręcz ogromniastą malinką na prawej stronie szyi, ledwo zdolną do zamaskowania.
-No i patrz, teraz cały czas będę musiał chodzić w szaliku. - powiedziałem niby udając smutnego, a blondynek zakołysał się niespokojnie, więc ja zmierzwiłem jego czuprynkę, a ten widząc, że tylko żartowałem odparł z uśmiechem na malinowych usteczkach :
-Przecież muszę wszystkim pokazać, że teraz jesteś tylko mój. - po czym znowu to zrobił. Znowu tak słodko jak tylko mógł uściskał mnie. Otrząsnął się na chwilę i odparł smutno. - Muszę już iść, nie chcę, ale muszę, wiesz T... - nie dałem mu dokończyć.
-Tracy... znowu ona krzyżuje moje plany. Proszę, nie zostawiaj mnie! Nie wytrzymam długo bez ciebie  i dobrze o tym wiesz.
-Zayn.... przecież wiesz, że muszę. - odparł mi smutno i pocałował w policzek. Ja natychmiast uniosłem jego brodę i po raz kolejny tego poranka ucałowałem go soczyście. Po jakichś 3 minutach, kiedy oderwaliśmy się od siebie zapytałem go. - Mogę cię chociaż odprowadzić?
-Jasne tygrysku. - powiedział bez zastanowienia a za chwilę się spiął. - Yy, przepraszam, ale w myślach yy... zawsze tak cię nazywałem i yy... - po raz kolejny dzisiaj mu przerwałem.
-Spokojnie, tygrysku mi się podoba.
Zadowolony uśmiechnął się do mnie a ja ucałowałem go w nosek. Wyszliśmy z zaułka jak gdyby nigdy nic i skierowaliśmy się w stronę białego domu, w którym mieszkał Niall ze swoją piekielną siostrą. Ona tuż przy furtce wybiegła niczym oparzona.
-Bałam się o ciebie!! Gdzie byłeś?! Przecież coś mogło ci się stać!! Zdajesz sobie sprawę jak ja się teraz czuje?! - niczym rakieta storpedowała mojego skarba gradem pytań a ja tylko stałem i głupio się na to patrzyłem. Chciałem mu jakoś pomóc, ale i tak zostałbym źle odebrany i przysporzyłbym kłopotów chłopakowi, więc nie odzywałem się. Po chwili jednak to ja znalazłem się na celowniku.
-Ty kretynie!! Odczep się od niego!! Masz nas przestać nachodzić!!
-Tracy uspokój się! - wrzasnął nagle Niall i ona momentalnie, niczym łagodny baranek uciszyła się. - Możesz przestać wreszcie ingerować w moje życie!! Kurwa ja mam 19 lat, potrafię o siebie zadbać!! I wiesz co jeszcze? - popatrzył na mnie wymownie, a ja błagałem w myślach, aby nie powiedział na głos tego, co myślałem, że ma zamiar zakomunikować.

Taki tam 4 rozdział, trochę mało akcji i nie mam w ogóle weny, ale obiecałam to macie
Enjoy ^^

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 3 - turbulencje zażyłości

-Już jestem!! - krzyknąłem przekraczając próg naszego małego, ale przytulnego domku. Ściągnąłem płaszcz i buty i wszedłem w głąb pokojów. W salonie na dywanie mała Saafa bawiła się lalkami tak uroczo, że aż nie chciałem jej przeszkadzać i poszedłem dalej. Donnyi'i jak zwykle nie było, a Waliah leżała na łóżku ze słuchawkami na uszach. Ojca znowu nie było, pewnie poszedł na mecz czy coś. Zawsze było mu rochę przykro kiedy ja nie chciałem z nim chodzić na mecze bo... bo po prostu tego nie lubiłem. Mówił wtedy, że zachowuję się jak baba. W sumie to teoretycznie nią jestem i tata dobrze o tym wie. W kuchni znalazłem moją zgubę.
-Heej mamo ! - krzyknąłem przytulając się do niej. To właśnie po niej odziedziczyłem moje czekoladowe tęczówki za co bardzo byłem jej wdzięczny, ale patrząc na nią przed oczami miałem cały czas te niebieskie oczęta, które tak szybko zapisały mi się w pamięci.
-Cześć Zayn, opowiadaj jak było? - pogładziła mnie po głowie i postawiła przede mną na stole talerz z pysznym obiadem. W końcu, jak sama twierdzi, jestem jej jedynym synem więc chyba ma prawo mnie rozpieszczać.
-W sumie dobrze, spotkałem nawet Lindę i... - nie dokończyłem bo moja ręka zastygła w połowie drogi do ust. Znowu do mojej głowy niczym nawałnica wbił się ten niesamowity chłopak. Postanowiłem powiedzieć o nim mamie, może ona doradzi mi co mam robić, w końcu zawsze to ona mi pomagała kiedy ojciec miał problem z zaakceptowaniem mnie. Byłem jego jedynym synem, a jak kiedyś powiedział - on nie ma syna,  ma 4 córki. Po tych słowach długo się do siebie nie odzywaliśmy, przeprosił mnie co prawda ale mimo wszystko żal został, ale staram się tego nie wspominać.
-Coś się stało synku? - spytała zatroskana siadając na przeciwko mnie z kubkiem eterycznie pachnącej herbaty i pochylając się w moją stronę.
-Mamo.... poznałem chłopaka, jest cudowny, ma na imię Niall i jest po prostu prześliczny... chyba się zakochałem... - powiedziałem po chwili gdyż nie wiedziałem jak się za to zabrać. Opuściłem głowę nie patrząc na nią, a ona podniosła moją brodę i szeroko się uśmiechnęła do mnie.
-Tak się cieszę, że wreszcie znalazłeś sobie kogoś. Jestem twoją matką więc niezależnie od tego kto to będzie i tak będę szczęśliwa, jeśli ty będziesz. Opowiedz mi coś o nim.
-No więc.. ma na imię Niall jak już mówiłem i jest taki śliczny i chudziutki i blondynek i ma takie cudowne oczka iii...
-Stop! Jej, chyba faktycznie się zakochałeś, będziesz musiał mi go kiedyś pokazać.
-No tak, ale ja nie mogę z nim być!
-Czemu? Jak to ?Nic nie rozumiem... - powiedziała marszcząc czoło i odwracając moje policzki w swoją stronę tak, aby jej i moje oczy spotkały się.
-No bo... Niall jest tam, bo nie ufa ludziom, bo się prawie wszystkiego boi, bo boi się odrzucenia i krzywdy.. co prawda gadałem z nim, ale napotkałem kolejną przeszkodę w postaci jego siostry. Myślę, że to przez nią on tak bardzo się boi, ona jest nieugięta i nie daje sobie niczego wytłumaczyć. Nie wiem co mam robić.
-Ociągnij go od niej i zwróć na siebie jego uwagę, z tego co słyszę na pierwszy raz poszło wam całkiem dobrze, nie przejmuj się synku, a teraz jedz bo ci wystygnie.
Zjadłem, poszedłem do siebie i usiadłem na łóżku. Pomacałem kieszenie. No tak, przecież już nie palisz Zayn... ale jedna, chociaż jedna jedyna fajka pomogłaby mi oderwać się na chwilę myślami od Niallerka. Muszę wymyślić jakiś sposób, żeby odepchnąć od niego Cerbera [Tracy], ale nie psuć ich relacji. No i oczywiście muszę zyskać jego zaufanie, ale to chyba przyjdzie mi łatwiej. Pozostaje mi jedynie czekać do następnej środy na kolejną sesję terapii grupowej. Nagle zerwałem się bo poczułem coś... dziwnego. W drzwiach rzuciłem tylko szybkie "Wychodzę, będę niedługo" i już przekroczyłem próg zderzając się z taflą wiatru i zimnego powietrza biczującego moją twarz. Ruszyłem po kolei bacznie obserwując każdy dom. Bingo! Znalazłem to co chciałem. A raczej tego. Siedział na huśtawce mimo smagającego go wiatru. Zupełnie nie wiem jakim cudem mogłem pominąć fakt, że już go kiedyś gdzieś widziałem. I tak, prawie nigdy nie wychodził z domu - zawsze kiedy nikogo innego nie było. Stanąłem przy ogrodzeniu i obserwowałem go. Co robisz matole?! Podejdź, zagadaj czy coś?! Odezwij się chociaż!! Zaraz sąsiedzi pomyślą, że go podglądasz i stracisz wszelkie szanse. No Malik - teraz albo nigdy, przecież tego chcesz. Niepewnym krokiem rozchyliłem bramkę, a ona charakterystycznie skrzypnęła. Chłopak odwrócił się gwałtownie przez co spadł. Podbiegłem do niego i pomogłem mu wstać po czym zacząłem :
-Cześć Niall! Przepraszam, że cię nachodzę, ale przypomniałem sobie, że już gdzieś cię widziałem i wtedy skojarzyłem ten dom więc postanowiłem sprawdzić.
-Nic nie szkodzi. - i wtedy pierwszy raz to się stało. On najnormalniej w świecie, najśliczniej jak tylko umiał... uśmiechnął się do mnie. Jakby tego było mało, złapał mnie za dłoń i przyciągnął, żebym usiadł na szerokiej ławie huśtawki koło niego. Widząc moją zdezorientowaną minę zaśmiał się melodyjnie najsłodszym śmiechem, jaki kiedykolwiek w życiu słyszałem. Przebywając z nim czułem, że żyję, że niczego w życiu mi nie potrzeba bardziej niż jego dotyku i uśmiechu. - Co u ciebie Zayn?
-To samo co pół godziny wcześniej. - swoim pozytywnym nastawieniem zmienił mój humor na lepsze. Obydwoje zaśmialiśmy się jednocześnie, a zauważając ten fakt zrobiliśmy to ponownie.
-Cieszę się, że trafiłem na ciebie, ty jesteś.... - nie dokończył bo do ogrodu wparowała Tracy i mrożąc mnie wzrokiem przygarnęła Nialla pod ramię i poszła do domu.
-Pogadamy potem, Zayn.. - zakończył robiąc smutną minkę.
Szybkim krokiem uciekłem z tego miejsca. Byłem wściekły na tą chamską sukę i na to, że nie dała aniołkowi dojść do słowa, przez co nie dowiedziałem się ważnej dla mnie rzeczy. Ważnej dla nas. Klnąc w duchu i pod nosem skierowałem się z powrotem do domu, wchodząc trzasnąłem drzwiami i wszyscy już wiedzieli, że nie watro mi teraz wchodzić w drogę. Królestwo, za upojenie nikotynowe? Czy proszę o tak wiele?

No to mamy 3 :) jutro 4
Enjoy ^^

Rozdział drugi - bezsilność umysłów

-Yyyy....
-Nie wyraźnie mówię?! Odpowiadaj jak się pytam!! - wrzasnęła ponownie i niektórzy z sali zaczęli nam się bacznie przyglądać.
-Daj spokój Tracy, my tylko... - wtrącił się blondynek, który z nerwów targał rąbek swojej niebieskiej koszulki, która idealnie podkreślała jego kolor oczu, wyglądał w niej tak słodko i niewinnie, że aż miało się go ochotę przytulić i nigdy już nie puszczać.
-Nie denerwuj się Niallerku, ten fagas już sobie idzie, nie bój się skarbie.
-Ale Tracy.... my tylko rozmawialiśmy.
-Czemu stresujesz mojego biednego braciszka?! - zwróciła się do mnie już niższym tonem gładząc blond czuprynkę chłopaka, a mnie mrożąc najostrzejszym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałem.
-Nie chciałem go denerwować, przepraszam, ee.... nie chciałem, już sobie idę... miło było cię poznać.  - udało mi się wyjąkać i zrezygnowany wróciłem na miejsce koło mojej przyjaciółki.
-Będziemy powoli zaczynać, cieszę się, że zjawiliście się dzisiaj wszyscy zaproszeni - powiedziała niska kobieta, która nie wiadomo kiedy weszła do salki. Miała mądry wzrok, kurze łapki podczas uśmiechu, a jej brązowe włosy były lekko przyprószone siwizną. Stanowiła obraz pogodnej kobiety, ubrana w kwiecistą spódnicę do ziemi i liliowy sweter. Przypominała mi moją zmarłą babcię, którą bardzo dobrze wspominam i momentalnie uśmiechnąłem się z ufnością w jej stronę. Ona szybko odwzajemniając mi się zwróciła się do reszty grupy siadając na stołku najbardziej zbliżonym do okna :
-Co u was wszystkich słychać? Widzę, że już ci lepiej Lindo?
-Tak, zdecydowanie lepiej, dziękuję. - odparła moja towarzyszka szeroko uśmiechając się w stronę starszej pani.
-Gareth, a jak z tobą? Co u twojej nowej dziewczyny?
-Bardzo dobrze, coraz lepiej odkąd rzuciłem to gówno - mówiąc to czule pogładził ręce Belli, które jak teraz zauważyłem bezustannie trzymał w uścisku. Wcześniej wydawało mi się, że są oschli, ale teraz uśmiechając się do siebie tworzyli ładną parkę. To zaskakujące jak szybko wchodząc do tej sali i poznając tych ludzi trochę lepiej naładowałem się optymizmem. Po raz kolejny rzuciłem wzrokiem na Nialla, który był na celowniku terapeutki.
- A ty jak się czujesz Niall? Zauważyłam u ciebie postępy, ale widzę, że Tracy ci towarzyszy. To nic złego, ale staraj się trochę usamodzielnić, widziałam, że zacząłeś łapać kontakt z nowym, jestem z ciebie strasznie dumna. - podeszła do niego i przytuliła go delikatnie żeby się nie spłoszył. Maleńki lekko się spiął i zesztywniał, ale mimo to nie zwolnił uścisku i wtulił głowę w zagłębieniu obojczyka kobiety. Ile ja bym dał, żeby znaleźć się na jej miejscu i móc utulić go do siebie, poczuć jego oddech na swojej szyi, jego łaskoczące  blond kosmyki, jego czułe spojrzenie. Po chwili lekko odsunęli się od siebie, a ona zwróciła się do mnie:
-Jesteś tu pierwszy raz wśród nas, może już niektórych poznałeś, Dr. Brown dużo mi o tobie opowiadał Zayn. Ale gdzie moje maniery, przecież się nie przedstawiłam - mam na imię Martha i przez nasze kolejne spotkania będę pomagała ci otworzyć się na nowy świat - bez nałogów, bólu, stresu, używek i wszelkiego zła. Ale koniec o mnie, może opowiesz nam coś o sobie? No chyba, że to jeszcze a trudne dla ciebie, nie chcemy cię przecież przemęczać skarbie. - poczochrała moje kruczoczarne włosy, dzisiaj lekko oklapnięte i wróciła na swoje miejsce.
-No więc...... Mam na imię Zayn i mam 19 lat..
-Nie chcemy suchych faktów Zayn, opowiedz nam coś o sobie w sposób psychiczny a nie fizyczny. - przerwała mi poprawiając zgrabnie ułożonego koczka.
-Taak, no to... paliłem odkąd skończyłem 14 lat, w nałóg wciągnął mnie najlepszy przyjaciel. Źle znosiłem papierosy, kaszlałem, bardzo wcześnie przeszedłem mutacje, często traciłem oddech i miałem zaniki głosu, ale dopiero śmierć mojego przyjaciela skłoniła mnie do rzucenia nałogu.... - zrobiłem pauzę, żeby zaczerpnąć powietrze i kontynuowałem po chwili nie przejmując się wyczekującymi spojrzeniami innych.- Miał tyle lat co ja.... zmarł na raka płuc, papierosy go wykończyły.... nie chce podzielać jego losu....dlatego tutaj jestem. - dopiero teraz odważyłem się popatrzeć na Marthę. Ona bez słowa zbliżyła się do mnie i  przytuliła tak samo jak blondyna wcześniej. Gładziła mnie delikatnie po plecach. Czar jaki roztaczała wokół siebie ta kobieta miał niesamowitą moc. Potrafiła jednym uściskiem uspokoić każdego. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i każdy rozszedł się w swoją stronę. Chciałem jeszcze złapać Nialla, ale Tracy szybko zgarnęła go do samochodu i odjechała z nim. Kląc cicho pod nosem zauważyłem jak blondynek niewyraźnie uśmiechnął się do mnie i pomachał nieśmiało ręką. To dobry znak, coś czuję, że to jeszcze nie koniec, ale o tym przekonam się dopiero za tydzień. Sala nr. 22 - początek czegoś wielkiego; czegoś, co ciężko będzie opisać; czegoś, co jest nierealne, ale mimo to istnieje. Jeszcze nie wiem co to będzie, ale pragnę, aby ten chudy chłopak pomógł mi rozwiązać moje rozważania. Ruszyłem alejką zasypaną kolorowymi, jesiennymi liśćmi w stronę samochodu i odjechałem przed siebie.

No i jest 2, przepraszam za poślizg, ale brak weny, możliwe, że dodam dzisiaj coś jeszcze
Enjoy ^^

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział pierwszy - początek paradoksu

-Zayn-
Strapiony pchnąłem ciężkie dębowe drzwi. Ciężkie, ale nie dla mnie, poza tym teraz i tak nie mógłbym zawracać sobie głowy taką błahostką jak ciężkość drzwi, ogarnij się Malik. Popatrzyłem jeszcze raz na kartkę, którą zawzięcie tarmosiłem z nerwów w rękach. "Sala nr 22 - terapia grupowa". Ach, ile bym teraz dał, aby poczuć w gardle drapiący smak nikotyny i zaciągnąć się nim mocno. Wziąłem 5 głębokich oddechów, tak jak lekarz kazał robić kiedy ogarnie mnie papierosowy amok. Zanim się obejrzałem stałem już przed obdrapanym wejściem do pokoju, w którym za 5 minut miałem się stawić. Nie ukrywam, bałem się, ale nie okazywałem tego po sobie. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Moim oczom ukazał się krąg utworzony z krzeseł. Kilka z nich stało pustych, czekało na spóźnialskich i tych - którzy jednak zdecydowaliby się dzisiaj wśród nas pojawić. Przejechałem wzrokiem po nieufnych twarzach. Patrzyłem na tych ludzi pierwszy raz, ale ich spojrzenia jakby mnie ukoiły i pozwoliły się odstresować. Jeszcze raz począłem analizę pomieszczenia. Jasne barwy składające się głównie z szarości i beżów okalały salę nadając jej potulnego wyglądu. Ogromne wykuszowe okna zajmowały prawie całą wschodnią ścianę. Kawałek dalej siedziała Linda - ją akurat znałem więc postanowiłem usiąść koło niej żeby nie czuć się samotnym.
-Cześć Linda! Co u ciebie?
-O mój boże, czyżby to był mój Malik?! Jeej, zmieniłeś się strasznie! Na lepsze oczywiście, u mnie po staremu, jestem z Jeremiahem i jakoś dajemy sobie razem radę..
-Czemu tu jesteś?
-Depresja poporodowa...
-No nie gadaj!! Masz dzidziusia ?! Czemu nie mówiłaś ?
-Dziecko urodziło się martwe..
-O jeju, tak mi przykro, wiesz, że nie chciałem, prawda?
-Wiem przecież, już jest lepiej niż było na początku - uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Lindę znam od dziecka, ale to nie ona była moją miłością. Zawsze starała się być kimś w rodzaju starszej siostry. Wróóóóóć, Malik, jaka wielka miłość?! Przecież ty nigdy nie miałeś nawet dziewczyny. Nie chodzi o to, że się mną nie interesowały. To ja nie interesowałem się nimi.
-Malik, a tak właściwie to czemu ty tutaj jesteś, co ?
-Uzależnienie nikotyną..
-Tak się cieszę, że wreszcie postanowiłeś rzucić to gówno. Nigdy nie zapomnę twojego widoku kiedy krztusisz się dymem.
-EJ, znasz tu kogoś? Wiesz, ja jestem tu pierwszy raz i nie powiem, czuję się lekko zagubiony.
-Jasne, już ci wszystko powiem. Widzisz tamtą szczupłą brunetkę?
-Tak, ale ona jest chuda!
-To Bella - anoreksja, obok niej siedzi Gareth - amfetamina i cracki. Te trzy krzywo patrzące na wszystkich to Sophi, Amanda i Kristin - wszystkie trzy to bulimiczki.
 I wtedy zamarłem. Moim oczom ukazał się on. Był strasznie intrygujący i cholernie.... ładny. Co prawda o tym, że jestem gejem wiem już od dawna, ale nigdy nie poczułem czegoś takiego do innego faceta. Sposób w jaki jego pełne przerażenia, niebieskie oczka przemierzały nerwowo cały pokój i w jaki z uporem starał się jak najbardziej wbić się w fotel sprawiały, że chciałem go wziąć w ramiona i trwać z nim w uścisku na wieki. Jego blond, lekko rozczochrane włoski idealnie okalały jego anielską apetycznie zaróżowioną buźkę. Chłopak był na oko w moim wieku co jeszcze bardziej przypadło mi do gustu. Cały rozdygotany bawił się naszyjnikiem koniczynką. Był bardzo chudziutki i jego cały obrazek był tak uroczy, że mimowolnie chcąc, czy nie chcąc uśmiechnąłem się w jego stronę, ale on był za bardzo zaaferowany, aby mnie ujrzeć. Wprowadzał mnie w silny trans - nie mogłem oderwać od niego spojrzenia bez względu na to czy chciałem czy nie. Ze snu na jawie wyrwał mnie niewyraźny głos Lindy, który ledwo usłyszałem, bo tak byłem zajęty obserwacją.
-Hej, Ziemia do Malika, słyszysz mnie?
-Yyy co? Jaasne.
-Na co się tak zapatrzyłeś ?
-Kto to jest? - powiedziałem wskazując niepostrzeżenie brodą na blond aniołka.
-Aaa, to jest Niall, on nie radzi sobie ze stresem, boi się ludzi, boi się, że go skrzywdzą.
-Skrzywdzą?! Mając takiego skarba jak on nie byłbym w stanie go skrzywdzić.
-Oo Malik, widzę, że twoje gejowskie popędy się odzywają, to dobrze, już myślałam, że odchodzisz do klasztoru.
-Nie nabijaj się ze mnie Lidia, słuchaj, może pójdę się z nim przywitać? Zagadać czy coś?
-Amm, sądzę, że to może być dobry pomysł, widziałam jak przez chwile się uśmiechnął kiedy na ciebie patrzył.
-Naprawdę? - uśmiechnąłem się szeroko zauważając nikły cień szansy.
Wstałem powoli i skierowałem się w stronę przeciwnego rogu sali gdzie nerwowo kręcił się mój słodziutki blondynek. Nagle popatrzył na mnie i jakby zarumienił się leciutko. Obserwował mnie bacznie kiedy zbliżałem się do niego. Przysunął się trochę do okna, a wyglądał jakby z nerwów zaraz miał przez nie wyskoczyć.
-Cześć, jestem Zayn, a ty ? - uśmiechnąłem się do niego i usiadłem na krześle naprzeciwko niego.
-J-ja jestem... Niall... - powiedział wybijając palce u prawej ręki.
To, że do mnie przemówił i się przełamał było cholernym osiągnięciem. Niall uroczo uśmiechnął się, lecz za chwile z powrotem z przestrachem odsunął się troszeczkę.
-Co u ciebie słychać? - zacząłem rozmowę, żeby go jakoś przełamać.
-Yyy, o jeej.... czemu ze mną gadasz? Nikt ze mną nie gada, bo jestem dziwny i..
-Ciii - złapałem go za rękę. - Nie musisz się mnie bać, nie skrzywdzę cię, obiecuję :)
Wtem do sali weszła wysoka blondynka na obcasach i zbliżyła się do nas.
-Co od niego chcesz?! - wykrzyczała mi prosto w twarz a ja nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć...

To  by było na tyle, jutro rozdział 2 :)

Prolog

Pewnie każda szczęśliwa historia powinna zaczynać się od " szedłeś ulicą a ona na ciebie wpadła i uśmiechnęła się słodko" albo "od dzieciństwa ją znałeś, a później się w niej zakochałeś", ale w tej opowieści nie zgadzają się 2 rzeczy. Po pierwsze, spotkaliśmy się całkiem przypadkiem w dosyć.... osobliwym miejscu. A po 2 to... to nie była ona....

Coś dużo kropek xD Zaraz dodam pierwszy rozdział
Enjoy ^^
Heeej, witam wszystkich u mnie :)) Zapewne niektórzy (nieliczni) będą mnie kojarzyć jako Kluskę z facebookowego fanpaga z imaginami ale tutaj zajmę się czymś innym. Będzie to opowiadanie o Ziallu - bromansie Zayna i Nialla jak pewnie wiecie. Na wstępie mówię, że jeśli geje i ich akty oraz interakcje seksualno-płciowe zniesmaczają was to proszę o nie czytanie tego :) Soł lets de party started :D